Nie tak dawno na rynku książek o językach obcych pojawiła się nowość, książka poliglotki Sandry Scholz, znanej także jako Madame Polyglot. Lubię czytać o uczeniu się języków, o uczeniu się w ogóle, więc długo się nie zastanawiałam nad zakupem tej pozycji. Byłam ciekawa, czy znajdę w niej coś nowego dla siebie i czy faktycznie jest to książka z kontrowersyjnymi tezami, jak zapowiadano, promując tę pozycję. Zapraszam do czytania i poznania mojej opinii o książce „Czas na języki. Skuteczne sposoby nauki języka obcego”.
„Czas na języki” Od wydawnictwa
Nauka języka nie musi być nudna i nie musi być trudna. To nie Twoja wina, że lekcje języków obcych w szkołach często utrudniają naukę, zamiast ją ułatwiać. Teraz chcemy dać Ci wędkę, dzięki której sama będziesz mogła złowić ryby. „Czas na języki. Skuteczne sposoby nauki języka obcego” pokaże Ci, co zrobić, żeby opanować wybrany język wykorzystując Twoje umiejętności i zainteresowania.
„Czas na języki” jest dla Ciebie, jeśli:
– naprawdę chcesz się nauczyć języka dobrze i skutecznie,
– szukasz motywacji do nauki i wiary, że możesz to ogarnąć,
– masz dość nieskutecznych kursów językowych,
– chcesz się nauczyć organizować naukę i mierzyć efekty,
– nie chcesz już wydawać pieniędzy na książki i materiały, które nie przybliżają Cię do celu,
– chcesz uczyć się języka naturalnie i samodzielnie,
– chcesz się dowiedzieć, z jakich bezpłatnych materiałów warto korzystać,
– jesteś nauczycielem i chcesz, żeby Twoi uczniowie skutecznie i chętnie uczyli się języka obcego.
To nie jest kolejna książka do nauki języków. To będzie Twoja ostatnia książka w tym temacie, bo po jej przeczytaniu poczujesz, że nie potrzebujesz już żadnej innej.
Znajdź czas na języki i naucz się ich raz, a dobrze.
Cena: 54,90 zł
„Czas na języki” – moja opinia
Zacznę od rzeczy, które z merytoryką nie mają nic wspólnego, ale warto o tym wspomnieć. Przeglądając książkę, byłam zdziwiona jakością papieru. Serio! Papier jest świetnie dobrany, jest grubszy niż standardowo, przez co jest zupełnie inna jakość czytania. Dodatkowo jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w książce są specjalne miejsca na notatki, to rodzaj papieru nie jest bez znaczenia.
Właśnie! Jest miejsce na notatki, własne przemyślenia podczas czytania. Sprawia to, że nie jest to książka tylko do czytania, ale także do pracy z nią. Ja osobiście jestem team „nie piszę po książkach nigdy”, ale jeśli komuś to nie przeszkadza, to w „Czasie na języki” ma ku temu przestrzeń.
Na pochwałę należy także fakt, że 5% przychodu z książki jest przeznaczane na fundację Kosmos dla Dziewczynek. Podoba mi się ten trend w wydawnictwach. Jako mama dziewczynki tym bardziej doceniam wybór akurat tej fundacji.
Dobra, pora na merytorykę. Książka promowana jest jako taka, w której znajdziemy kontrowersyjne treści, o których nie mówi się w szkołach czy nauczyciele o tym nie wspominają. I to jest jedyna narracja, która nie podoba mi się w całej otoczce. Nie będę tu bronić nauczycieli ze szkół, bo wiem, że bywają różni, ale też system nie pozwala im na wprowadzenie na lekcjach wszystkiego. Uważam jednak, że w książce „Czas na języki” nie ma niczego kontrowersyjnego czy tajemnej wiedzy. Ktoś, kto interesuje się efektywną nauką lub kto spotkał na drodze dobrych nauczycieli/lektorów, ten z pewnością wiele rad będzie znał. Czy je praktykuje, to już inna kwestia. Wspominam o tym tylko dlatego, że niektórych może rozczarować fakt, że w sumie w książce nie ma nic odkrywczego, ani kontrowersyjnego.
Ja sama od lat czytam dużo o efektywnym uczeniu (się), o mózgu. Także Sandrę obserwuję od bardzo dawna na Youtube. Z tego powodu rady, które pojawiają się w „Czasie na języki” są mi znane i sama polecam je moim kursantom. Nie oznacza to jednak, że tej książki nie polecam.
Jest to doskonała pozycja dla osób, które nie mają pomysłu, jak ułożyć sobie naukę języka, jakich ćwiczeń użyć, jak konkretnie te ćwiczenia powinny wyglądać. Lub także dla osób, które z jakichś powodów nie trafiły na dobrego lektora, mają złe doświadczenia z nauki szkolnej.
Sandra podpowiada przy każdej umiejętności (pisanie, mówienie, słuchanie, itd.), co zrobić, by szybko zauważyć efekty i by ta nauka była skuteczna. Dodatkowo pokazuje, jak każde ćwiczenie powinno wyglądać na poszczególnych poziomach zaawansowania. Tłumaczy to bardzo dokładnie, więc każdy zrozumie.
Książka „Czas na języki” jest napisana przyjemnym językiem i szybko się ją czyta. Gdyby nie obowiązki, to połknęłabym ją w jedno popołudnie. Dla mnie czas z tą książką był jak spotkanie z koleżanką, która fascynuje się podobnymi tematami. Ale wiesz, z taką koleżanką, która nie nadużywa branżowego słownictwa, a opowiada o wszystkim w prosty sposób. I tutaj wspomnę od razu o rozdziale o gramatyce. Warto go przeczytać, bo Sandra wyjaśnia wiele kwestii, których zrozumienie pozwala opanować gramatykę w innych językach.
Jeśli miałabym wybrać jakieś rady, które chciałabym, by zapamiętali wszyscy moi byli, obecni i przyszli kursanci, to byłoby to:
– Nikt się za Ciebie nie nauczy. To Ty jesteś odpowiedzialna za swoje efekty.
– Wszystkie aspekty języka są ważne i nad każdym należy pracować. I to na dodatek równocześnie.
– Nie bój się schodzić z utartych ścieżek i uczyć się „nie po kolei”.
– Nie możesz dobrze mówić, jeśli nigdy wystarczająco długo nie słuchałaś. Tu dodałabym jeszcze: „nie możesz dobrze słyszeć, jeśli nigdy wystarczająco długo nie słuchałaś.”
Pewnie mogłabym wypisać jeszcze więcej rad, ale nie chcę zdradzać treści całej książki, bo potem nie miałabyś przyjemności z jej czytania. Chętnie dowiem się, jakie Ty rady wyciągnęłaś dla siebie z lektury tej pozycji. Podziel się nimi w komentarzu.