Czas mija tak szybko, że czasami nie zdajemy sobie z tego sprawy. Pod koniec maja minęło dokładnie pięć lat, odkąd prowadzę tego bloga. Niemiecka Sofa stała się moim dzieckiem, o które dbam, które sprawia mi radość. Blog stał się także takim moim wirtualnym domem, do którego z przyjemnością wracam i w którym czekają na mnie najlepsi czytelnicy świata. Wiem, że przez te pięć lat ewoluował blog, ewoluowałam ja i moi czytelnicy. Co dało mi blogowanie? Czy to zwykła fanaberia? Zajęcie dla nastolatków? A może sposób na zabicie nudów? Przeczytaj ten wpis i przekonaj się, że to może być fantastyczna przygoda i niezwykłe doświadczenie.
Co dało mi 5 lat blogowania?
Nieustanna praca nad językiem
Zawsze interesowałam się językiem i fascynowałam tym, jak on się zmienia. Miałam dobre oko do ortografii. Lubiłam się także dokształcać w tym zakresie na różne sposoby. Poza przyswajaniem teorii dużo czytałam. Najczęściej to były kryminały i horrory, ale każda książka się liczy, by rozwinąć swoje umiejętności językowe. Blog sprawił, że starałam się jeszcze bardziej. Uważałam, że nie można pisać o języku obcym, gdy nie zna się własnego. Z tego powodu często zaglądałam do książek, artykułów, które mówiły o poprawnej polszczyźnie. Szlifowałam język polski, by moje treści były lepsze, poprawniejsze. Chociaż nie jest idealnie, to wiem, że jest lepiej niż było pięć lat temu. Ciągle się rozwijam.
Tak samo było/jest z językiem niemieckim. Co z tego, że ukończyłam germanistykę? O język trzeba dbać. Przed publikacją materiałów na blogu sprawdzam, czy nie ma błędów, literówek. Znacznie ciężej jest mi wychwycić literówki w tekście elektronicznym, niż w tekście pisanym na kartce papieru, ale się staram. Przed opublikowaniem jakiegokolwiek objaśnienia gramatyki, sprawdzam wszystko w kilku różnych źródłach. Zdarza się, że przy niektórych zagadnieniach odkrywam coś nowego lub zyskuję inny sposób patrzenia na coś, co wydawało mi się, że znam.
Poznanie fantastycznych ludzi
Te pięć lat blogowania, to także moment poznania fantastycznych ludzi, którzy w jakiś sposób mnie popchnęli do przodu, rozwinęli moje umiejętności lub po prostu wzbogacili moją osobowość. Z pewnością ogromne podziękowania należą się grupie Blogi językowe i kulturowe. Tam poznałam ludzi, który mają podobną pasję do mnie. Pięć lat wspólnego blogowania sprawiło, że sporo nauczyłam się od tej grupy i wspólnie poprowadziliśmy kilka ciekawych akcji, które niesamowicie rozwinęły nasze blogi.
Bardzo się cieszę, że mogłam poznać Natalię z Włoskie Love. Co jakiś czas spotykamy się na żywo, inspirujemy nawzajem i dajemy sobie kopniaki, by każda z nas w końcu zrealizowała to, o czym mówi. Natalia pokazała mi także, że czasem trzeba odpuścić, odejść, by znaleźć miejsce na to, co naprawdę sprawia nam przyjemność. Gorąco polecam Ci jej najnowszy wpis o tym, jak rzuciła etat, by zacząć uczyć włoskiego online.
Kolejna Natalia, tym razem ze Szwecjobloga, pokazała mi, że można pisać ciekawie, z humorem. Imponowało mi to, że pisze bloga, robi doktorat, wyjeżdża regularnie do Szwecji i ma czas na tłumaczenia. Gorąco jej kibicowałam, gdy w księgarniach ukazała się jej książka „I cóż, że o Szwecji”. Książkę pochłonęłam bardzo szybko i się nie zawiodłam. Lekki styl, dobry humor. To musiało się dobrze skończyć. Natalia okazała się być cudowną, ciepłą osobą również na żywo. Jeśli jeszcze nie znasz jej bloga – koniecznie zajrzyj tu.
Gdy zaczynałam blogować, nie było wielu aktywnie działających blogów o języku niemieckim. Magdę z „Niemiecki po ludzku” polubiłam za miłość do niemieckiego, regularność i treści nie tylko dla początkujących. Wiedziałam, że cokolwiek znajdzie się na jej blogu, mogę polecać w ciemno. Zawsze mogłam liczyć na wsparcie Magdy w kwestiach językowych i nie czułam się z tym jakoś nieswojo. Co czasem się zdarza przy współpracy z „konkurencją”. Mocno kibicuję Magdzie i mam nadzieję, że jej blog będzie się cały czas rozwijał. Zapraszam na jej bloga tu.
Zanim przejdę do osób stricte związanych z językiem niemieckim, chciałabym jeszcze wspomnieć o osobach, które sprawiły, że nie tylko blogowanie, ale także moje życie się zmieniło. Pierwszą z nich jest Kaśka Żbikowska. Kobieta, która ma tyle energii, że przez jakiś czas podejrzewałam, że musi być na jakichś prochach. Jednak po „badaniach” okazało się, że to tylko magiczny pył, który rozsiewa w swoich projektach. Kaśka napisała dwie książki, była redaktorką e-magazynu „Kreatorka uskrzydla” i prowadzi jedno z najfajniejszych miejsc w sieci #DigitalGirls. To ona nauczyła mnie skakać na głęboką wodę, testować i świetnie się bawić.
Drugą osobą jest Justyna Kwiatkowska, która zadbała o moje finanse. Pokazała mi, jak spojrzeć na swoje przekonania, by sprawdzić, które z nich wpływają na to, ile i jak zarabiam. Bardzo ciepła kobieta, której realnie zależy na tym, by kobiety zaczęły dbać o swoje finanse.
Poza blogerkami przez pięć lat blogowania poznałam również fantastyczne nauczycielki, które na co dzień sprawiają, że nauka niemieckiego jest interesująca. Pierwszą z nich jest Ania Jędrzejczyk. Kobieta, która z osoby nielubiącej niemieckiego, stała się osobą promującą ten język na każdym kroku. Ania jest bardzo pozytywna, a jej niezwykłą historię poznasz w książce „Znasz angielski? Poznaj niemiecki!” lub na jej blogu. To kolejna osoba, która regularnie motywuje mnie do działania i pyta, jak mi idzie z moimi planami.
Dwie ostatnie osoby, o których chcę wspomnieć, najpierw długo obserwowałam online. Uczyłam się od nich, jak być lepszym nauczycielem, jak uczyć niemieckiego. Potem udało mi się je poznać na żywo i okazało się, że są równie fantastyczne jak w Internecie. Anna Życka i Joanna Łucka to świetne nauczycielki, metodyczki. Warto brać udział w ich szkoleniach dla nauczycieli, a jeśli uczysz się niemieckiego i mieszkasz w Łodzi lub Szczecinie, to gorąco polecam Ci zajęcia u tych osób.
To tylko garstka ludzi, których poznałam. Jest ich znacznie więcej i chyba musiałabym napisać jeden długi wpis tylko o nich, gdybym chciała ich wszystkich wymienić. Wspomnę tylko jeszcze o Beacie z Viennese Breakfast, która pokazuje mój ukochany Wiedeń i Austrię oraz o Joannie z Szwajcarskie BlaBliBlu, która potwierdza moją teorię, że Szwajcarzy są szaleni 😉
Nabycie wiedzy technicznej o WordPressie i innych narzędziach przydatnych w blogowaniu
Blogowanie to nie tylko pisanie tego, co ślina na język przyniesie. Trzeba również nauczyć się wielu technicznych aspektów. Z początku uczyłam się wiele o WordPressie, bo na nim postawiony jest mój blog. Skupiałam się też przede wszystkim na wyglądzie, na zmianie formatowania, linkowaniu. Potem odkrywałam bogactwo różnych wtyczek. Uczyłam się, czym jest SEO, pozycjonowanie, jak zbierać zapisy na newsletter, co to jest w ogóle newsletter i które z narzędzi jest najlepsze. Z czasem pojawiały się nowe rzeczy jak np. robienie webinarów na żywo i to w czasach, gdy nie było Facebook Live. Jeśli chodzi o Facebooka, to też zdobywałam wiedzę na temat prowadzenia fanpage’a, promowania swoich treści. Podczytywałam także różne artykuły i blogi, które mówiły o marketingu, by docierać ze swoim blogiem do nowych czytelników. Uczyłam się tworzyć własne grafiki, filmy, a w pewnym momencie także kursy online. Prowadzenie bloga sprawiło, że posiadłam wiedzę z różnych dziedzin, czego pewnie nie zdobyłabym pracując tylko na etacie.
Założenie własnej firmy
Dzięki nieustannemu rozwojowi bloga w pewnym momencie postanowiłam założyć firmę. I chociaż to nie było nic trudnego, dla mnie było magicznym wydarzeniem w życiu. Dzięki temu wszystkie moje plany nabrały rozpędu. Mogłam zacząć realizować pomysły, które siedziały w mojej głowie bardzo długo. W końcu pojawiły się kursy online, o których napiszę w kolejnym punkcie.
Wypuszczenie kursów online
Wypuszczenie kursów online było kolejnym punktem zwrotnym w moim blogowym życiu. Zanim zaczęłam blogować, nie sądziłam, że będę mogła robić coś takiego. Do tej pory udało mi się wypuścić kurs „Opanuj niemieckie rodzajniki”, „Niemieckie idiomy w 24 dni”, „Schreib einfach!” i „Na Sofie raźniej”. Bardzo podobała mi się formuła tego ostatniego kursu i pewnie kiedyś jeszcze do niego wrócę.
Zarządzanie różnymi akcjami/projektami
Prowadzenie bloga i poznawanie innych osób sprawiło, że mogłam się sprawdzić w zarządzaniu różnymi akcjami lub projektami. Na swoim blogu przez dwa lata prowadziłam wyzwanie „Rok z Niemiecką Sofą”, gdzie co miesiąc były inne zadania do wykonania, inna tematyka. Potem zamieniałam te wyzwania na jednorazowe akcje co jakiś czas. Poprowadziłam akcję #niemieckidopary na swojej grupie na Facebooku, dzięki czemu wiele osób uczących się niemieckiego znalazło swoją „drugą połówkę”, z którą mogą teraz motywować się do nauki i przepytywać z przerabianego materiału. Od chyba trzech lat prowadzę także akcję „Przeczytam 12 książek w języku obcym w roku X”, gdzie zachęcam do czytania w języku obcym i tym samym uczenia się go.
Poza wyzwaniami, akcjami związanymi bezpośrednio z moim blogiem wielokrotnie nadzorowałam akcję grupy Blogi językowe i kulturowe „W 80 blogów dookoła świata”. Co roku prowadziłam także akcję „Blogowanie pod jemiołą”, w której nadzorowałam pracę ok. 24 blogerów. Ustalałam z nimi terminy, zadania. Pilnowałam, by wszystko odbywało się zgodnie z harmonogramem. To przedsięwzięcie nauczyło mnie sporo o pracy w grupie i nad projektem. Jestem niesamowicie wdzięczna grupie blogerów językowych i kulturowych, że te kilka lat temu mi zaufali i pozwolili zająć się tą akcją.
Uczestnictwo w ciekawych wydarzeniach, szkoleniach
Blog dał mi również szansę uczestniczenia w wielu ciekawych wydarzeniach lub szkoleniach. Miałam również okazję samodzielnie poprowadzić jedno szkolenie dla dużej grupy nauczycieli, co było dla mnie interesującym doświadczeniem. Przez te pięć lat wzięłam udział w Blog Conference Poznań, WroBlog, EduOctoberFest, Deutsch ist toll, GREAT.
Nabycie większej pewności siebie
Wszystkie te doświadczenia sprawiły, że stałam się bardziej pewna siebie. Jestem bardziej świadoma swoich umiejętności. Wiem, że poradzę sobie w różnych sytuacjach. Jeśli pojawia się przede mną nowe wyzwanie, oswajam je i stawiam mu czoła. Wykorzystuję zdobyte tu doświadczenie w różnych dziedzinach swojego życia. Gdy patrzę na siebie sprzed 5 laty, to widzę zupełnie inną osobę – niepewną swoich umiejętności. Dziś jest zupełnie inaczej. Czasem zastanawiam się, jak to będzie za kolejne 5 lat. Czego jeszcze się nauczę? Co przyniesie mi życie z blogiem?