Zaprosiłam dzisiaj na wirtualną herbatę i ciacho Beatę z bloga Viennese Breakfast. Beata zabierze nas do Austrii i opowie trochę o austriackiej odmianie języka niemieckiego. Przyłącz się do nas, zaparz herbatę i przeczytaj wpis.
Beata o austriackim niemieckim
Mieszkam w Wiedniu już/zaledwie – zależy od tego, z której strony na to spojrzeć – trzy lata z okładem. Gdy znalazłam się nad Dunajem byłam zielona z niemieckiego. Wiedziałam o tym języku niewiele. Dawno temu ledwo liznęłam podstaw, które wyleciały mi z głowy równie szybko, jak tam je upakowałam. Pamiętałam jednak wycieczkę do Wiednia wiele lat temu, gdy ze zdziwieniem słuchałam tego dość dziwnego niemieckiego. Miałam porównanie z berlińską odmianą oraz tą z okolic Hannoveru i Münster, z którymi się osłuchałam podczas moich przejazdów i kilkumiesięcznego pobytu w Niemczech.
Nad Dunajem ludzie mówili jakoś tak miękko, a sporo słów kończyło się na „- ma”. Może zabrzmi to dziwnie, ale gdy przysłuchiwałam się ludziom na ulicy, to dłuższą chwilę zajęło mi upewnienie się, że mówią po niemiecku 🙂 Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że ta końcówka i rodzaj zaśpiewu – że tak to nazwę – są charakterystyczne dla dialektu wiedeńskiego.
Można oczywiście wskazać sporo różnic między austriackim niemieckim a Hochdeutschem. Trzeba jednak pamiętać, że tak jak w Niemczech czy Szwajcarii, tak i w Austrii oficjalna wersja niemieckiego (Österreichisches Deutsch) przyjęta w danym kraju jest czymś takim jak „język urzędowy”. A ludzie mówią i tak głównie regionalnymi dialektami, których jest taka ilość, że ciężko czasem to ogarnąć. Austriackie dialekty bywają zwykle dość zrozumiałe, bo słowa, odmiana są jednak powiązane z austriackim niemieckim, ale nie zawsze tak jest.
Styria to nie tylko piękny region Austrii, ale i kompletnie odjechany dialekt – jak dla mnie. Jego melodie kocham, ale zrozumienie jest – ha ha! – prawie zerowe. Tyrol bywa zakrapiany włoskim, Karyntia słoweńskim, Burgerland ma sporo z węgierskiego i chorwackiego, a na północy dominują naleciałości z czeskiego. Wiedeń ze swoim dialektem to całkiem odrębna językowa historia, która tworzyła się niezależnie od terenów tuż za rogatkami miasta. Podoba mi się tutejsze podejście do dialektów i wszelkich regionalizmów. Ludzie nie wstydzą się ich. Ba! – kultywują je. W Polsce może poza gwarą góralską, reszta jest spychana w niebyt. A śpiewnie piosenek, regionalna odmiana języka to raczej obciach, a nie część kultury i sztuki kraju. Mówię tu nie o cepeliadzie, starych ludowych piosenkach, ale o tworzeniu współczesnych tekstów w dialekcie. To kultywowanie i autentyczne lubienie swoich korzeni w Austrii dotyczy nie tylko języka, ale i strojów regionalnych. Niekoniecznie trzeba przy tym ubierać całość, ale jakiś element. Nie dziwi mnie już gość w koszuli, krawacie, marynarce czy z torbą na laptop przewieszoną przez ramię i w charakterystycznych ludowych skórzanych portkach do kolan. Historia Austrii, dawnego ogromnego imperium Habsburgów, wymusiła niejako tę różnorodność, wzajemne wpływy i przenikanie języka, kultury, kuchni pochodzących z różnych krain wchodzących w jego skład. Tę różnorodność nadal się pielęgnuje.
Wracam jednak do dialektów austriackich. Chociaż teoretycznie nie powinno się mieć problemów z porozumieniem w Hochdeutschu, to rzeczywistość może zaskoczyć. W małych miasteczkach starsi ludzie niekoniecznie będą się nim posługiwać. Jednak zauważyłam w Austrii bardzo fajną cechę ludzi, dla których niemiecki jest tu Muttersprache, doceniają każdy nasz wysiłek włożony w mówienie po niemiecku. Kibicują nauce, mają wiele cierpliwości, by tłumaczyć niezrozumiałe słowa czy zwroty, które pojawią się w rozmowie.
Jeżeli chcemy poznać austriacką wersję niemieckiego, musimy być przygotowani na niespodzianki w postaci słów, które mają tu inne znaczenie jak na przykład der Kasten. W Austrii to szafa, nie pudełko. Na blogu publikuje cyklicznie wpisy z garścią nowych austriaccyzmów.
Warto wiedzieć, że podczas rozmowy, powitania czy w korespondencji, poza tą z najbliższymi nam osobami, trzeba pamiętać o wszelakich tytułach, również tych naukowych, by nie wyjść na gbura.
Melodia języka też zmienia się zależnie od regionu, podobnie zresztą jak kuchnia. Jest jeszcze jeden język, który miał taki sam wpływ na austriacki niemiecki jak ten na niego – to jidysz. Przed II wojną światową na terenie Austrii żyło sporo ludności o korzeniach żydowskich i Żydów. To w Wiedniu pracował Theodor Herzl i to tu narodził się syjonizm. Austria pomimo tego że jest germańska, ma mocne korzenie habsburskie, jest krajem wielu narodów, tradycji, kultur, a jej dialekty są wypadkową tej mieszanki. Jak dla mnie bardziej przypomina ten kraj współczesną Szwajcarię niż bardziej monolityczne językowo i kulturowo Niemcy. Ważną lekcją jaką dała mi Austria jest szacunek do regionalizmów, bo to one, a nie uśrednienie na skale kraju, dają nam mocne korzenie w języku i kulturze, historii miejsca, z którego pochodzimy. Lepiej też niż na ojczystym języku widzę tu, że nasza mowa to twór żywy, na kształt którego ma wpływ ogromna ilość czynników.
A Ty znasz austriacki niemiecki? Co najbardziej Cię zaskoczyło?
P.S. Już jutro rano zapraszam na konkurs.
P.S. Jeśli Ty także chcesz napisać u mnie wpis gościnny, serdecznie zapraszam do kontaktu.